Elżbieta Makowska
Zachód słońca
1
Czekam na ciebie
przeglądam zapisane kartki
szukam ciepłych słów
napisanych twoją silną dłonią
słońce jeszcze w drodze
- liczę godziny
wydłużają się
przed zachodem
ziemia przybliży się do nas
2
Czekam na ciebie
zbieram rozsypane w złości kartki
szukam innych słów
odwracam się
słońce zaszło
- zegary zatrzymały się
Nie to tylko minął nasz czas
Haiku
***
słońce kładzie szept
na blaszkach drzewa
świst wiatru rano
***
Kręgi na wodzie
zgubione tarcze
w dłoniach rycerzy
***
deszcz
przebiera suche liście
kaszle wrzos liliowy
***
Cień siwych gór
stroi skrzypce wiatrem
ptaki odleciały
===================================================================
Folk-haiku
***
rozdwojeni
może na pół na całość
majowi lunatycy
***
Muzyka gór
gra mazurki jesienią
przeciąg echa
***
dalekie niebo
zawieszone gdzieś ot tak
lot Ikara
Elżbieta Makowska
***
Pamięci Ojca
Czy wiesz ojcze
ile już lat porosło
nagrobnym mchem?
Te drzewa które oglądaliśmy
są wysokie sięgają nieba
Wierzą w istnienie Boga
Tylko ja jak niewierny Tomasz
szukam
ran na potwierdzenie
o każdym świcie
buduję świątynię
żeby zebrać prawdziwe słowa
Ojcze uwiłam gniazdo
żeby przetrwać
całą wieczność
Przykucnięta w rogu nocy
tak mało dziś pamiętam
Rok po roku zapalam świece
żeby widzieć
płomień drogi do ciebie
Kiedy chorowałam na wiosnę
przynosiłeś mi fiołki
teraz samotny jak dąb
oczekujesz na mnie
o każdej porze dnia i roku
- w kolorze fiołkowym
A W GÓRACH J U Ż JESIEŃ
Chciałam
tańczyć
walc Chopina
w krajobrazie jesieni
a pogubiłam się
w marzeniach
w myślach
niewypowiedzianych
w nieskończoności
istnienia
życia po życiu
i jeszcze czegoś
nie umiem nazwać
tak bardzo pragnę
wyprzedzić samą siebie
wyjść duszą
na przełaj ziemi
żeby zobaczyć
cząstkę wyobraźni
•
rysunek
na szkle
kolorowe gamy
zamiast walca
Nokturn Es-dur
wiatr zrzucał z drzewa liście
najpiękniejsze
preludium przed zimą
krople deszczu opadały leniwie
a powietrze
powietrze czekało
na odpowiednią godzinę
Wigilia
Wieczór zawinięty ciężkimi chmurami
toczy się wolno jak nabrzmiały wóz
od kamieni. Kamieni zbieranych
z pokolenia na pokolenie.
Wieczór zimnych myśli o ciepłych dłoniach anioła,
który dzisiaj przyszedł wieczerzać.
A za nim paradnie wypłynęli kloszardzi
z ulgi kanałów, lekkich baraków zaproszeni...
Dzisiaj chrześcijanie nakrywają
dodatkowe naczynie do przyjaznego stołu
zalanego barszczem z uszkami, rybą
i opłatkiem jak płatkiem śniegu.
Dzisiaj szukają gwiazd wyrazistych
obok zamglonego księżyca powieszonego.
Szukając Boga, który jest taki sam dla wszystkich
nucą: Lulajże Jezuniu, Lulajże Jezuniu...
I kiedy rozlegnie się pukanie:
- nikt nie wpuszcza niezaproszonego,
- nikt nie dzieli się choinki zapachem,
- nikt nie słucha ochrypłego głosu
proszącego o łyk wigilijnej wody.
I jeszcze nocą milkną dodatkowe naczynia,
ostre ości karpia, piaskowe brązy barszczu,
i okruchy opłatka jak płatki śniegu...